Przygoda z nauką języka obcego najczęściej zaczyna się od poznania podstaw jego systemu dźwiękowego, czyli fonologii. Odnajdujemy się w niej lepiej lub gorzej przede wszystkim w zależności od tego, jak podobna jest ona do fonologii naszego języka ojczystego. Dlatego zazwyczaj nie miewamy problemu z wymową angielskiego słowa when /wɛn/ ‘kiedy’, które brzmi jak polska sylaba łen (np. w wyrazie pełen). Ale już słowo though /ðəʊ/ ‘chociaż’ to twardy orzech do zgryzienia, bo żadna z jego głosek nie występuje w polszczyźnie.
O ile jednak spółgłoski i samogłoski występujące w danym języku wbija nam się do głowy i każe ćwiczyć do znudzenia, o tyle bardzo mało mówi się o regułach, które rządzą ich dystrybucją, czyli o tak zwanej fonotaktyce. O co chodzi? Rodowity użytkownik polskiego nie ma kłopotów z wymową takich słów jak rdest, krwawi czy względny, ale już hipotetyczne wyrazy tsder, awkwri i ygwnzdęl, choć zawierają takie same głoski, bezbłędnie uzna za niewymawialne dziwactwa. Podobnie w angielszyźnie takie słowa jak snorp /snɔː(ɹ)p/, bluck /blʌk/ czy driggling /dɹɪɡlɪŋ/ wydają się naturalne, podczas gdy – również nieistniejące! – wyrazy npsor /npsɔː(ɹ)/, lbuck /lbʌk/ i ngdiggilr /ŋdɪgɪlɹ/ wołają o pomstę do nieba.
Jak można się spodziewać, tak jak zestaw głosek, tak i fonotaktyka jest specyficzna dla danego języka. To tłumaczy, dlaczego takie słowo jak wszedł /fʃɛdw/ jest trudne do wymówienia dla Brytyjczyka uczącego się polskiego, mimo że w zasadzie zawiera głoski, które występują w angielszczyźnie. Żadna angielska sylaba nie zaczyna się jednak od /fʃ-/ i nie kończy na /-dw/!
Ciekawe obserwacje dotyczące różnic w fonologii i fonotaktyce można poczynić, badając historię wyrazów zapożyczonych. Skoro mamy styczeń, spójrzmy się na wyrazy zaczynające się od sk-, st- i sp-. W językach indoeuropejskich występują one bardzo często – pomyślcie, ile podstawowych polskich i angielskich słów rozpoczyna się na takie zbitki! (skakać, stać, spać… sky, stay, spring… itd.). Podobnie było w łacinie, z której znamy wyrazy takie jak scribere ‘pisać’, stare ‘stać’ czy spatha ‘miecz’. W toku rozwoju języków romańskich ewoluowała jednak także fonotaktyka: z jakiegoś powodu początkowe /sk-/, /st-/ i /sp-/ zaczęto postrzegać jako trudne do wymówienia. Dla ułatwienia wymowy dodawano przed nimi samogłoskę /i-/, która potem przeszła w /e-/. Niektóre języki, jak francuski, poszły jeszcze dalej i pozbyły się także spółgłoski /-s-/ w tej pozycji. Porównajcie:
łacina: hiszpański: francuski:
scribere escribir écrire
stare estar être
spatha espada épée
Języki romańskie nie trwały przy tym w odosobnieniu. Na różnych etapach ich rozwoju słowa wywędrowywały z nich do innych języków albo odwrotnie, były z nich zapożyczane, po czym również podlegały ewolucji. I tu zaczyna się zabawa! Być może nigdy wcześniej nie zdawaliście sobie sprawy, że poniższe pary polskich i angielskich wyrazów mają wspólne pochodzenie (często bardzo zawiłe):
ekran – screen ‘ekran’
etat – state ‘stan; państwo’
etażerka – stage ‘etap; scena’
ekierka – square ‘kwadrat’
etykieta – sticker ‘naklejka’
estrada – street ‘ulica’
szwadron – squad ‘brygada, oddział
’ekipa – ship ‘statek’
etap – staple ‘zszywka’
Tak, to nie pomyłka. Polskie słowa ekipa i etap naprawdę mają te same rdzenie, co angielskie ship i staple, tyle że po drodze m.in. „przefiltrowane” przez francuską fonotaktyczną regułę zamiany początkowego /(e)sk-/, /(e)st-/ na /ek-/, /et-/. Aby niepotrzebnie nie wydłużać tego wpisu, nie będę wchodził w pozostałe detale rozwoju tych wyrazów – jeśli jesteście ich ciekawi, znajdziecie je na stronach www.etymonline.org czy en.wiktionary.org. A jeżeli uczycie się hiszpańskiego lub francuskiego, łatwo sami znajdziecie dalsze podobne przykłady (np. angielskie scarf, francuskie écharpe… i polska szarfa!).
Miłych dociekań językowych w nowym roku 2018! 🙂